10 września 2018

LOL HAHA O KURWA JA MAM TU BLOGA.

Sprawdzanie spamu na skrzyni popłaca!

Szczególnie, że ja naprawdę potrzebuję gdzieś wylewać swoje frustracje...

24 stycznia 2015

Po czterech pracujących sobotach czuję się dzisiaj cokolwiek zagubiona. Co chwilę zerkam w kalendarz w celu upewnienia się, że nie, dzisiaj NIE jest niedziela i nie, jutro NIE wstaję do pracy. THIS IS SO WEIRD.

Wyczytałam gdzieś w internetach, że zaprzestanie zbędnego narzekania poprawia samopoczucie. Mnie, etatową jęczącą marudę, zafascynowało to na tyle, że aż postanowiłam zaryzykować. I nie narzekać. Because why the fuck not, rajt? I myślę, że jeśli wczoraj dałam radę, a ostatnia godzina w pracy była TAK intensywna, że czułam się później jak po sprincie na uciekający autobus, to uważam, że warto utrzymać ten brak jojczenia choćby przez najbliższy tydzień, bo naprawdę jestem ciekawa efektów.

Aczkolwiek właśnie sobie uświadomiłam, że od przyszłego tygodnia zaczynają się cokwartalne prac-rozmowy bonusowe i z tym brakiem narzekania może być ciężko... Na wszelki wypadek będę trzymać się wersji, że narzekaniem NIE jest szczegółowe uzasadnianie swoich frustracji.

Tymczasem w celu uniknięcia zmulonego niczym dzisiejsza pogoda humoru urządzam powtórkę pierwszego sezonu American Horror Story, który według mnie jest absolutnie wspaniały. Spodziewałam się, że sezon czwarty będzie równie dobry, co sugerował jego początek, ale niestety ostatnie odcinki mnie rozczarowały - jakby tworzone na siłę i bez pomysłu.

8 stycznia 2015

Po co komu życie prywatne, skoro można robić nadgodziny, prawda?
Czyli: kooorpo kooorpo uuubeeer aaalleees!

Padam na pysk, a to nawet nie koniec PRZYSZŁEGO tygodnia...

6 stycznia 2015

"Babez for breakfast" Lordiego ląduje w gronie płyt, które muszą swoje odleżeć, żeby nabrać urzędowej mocy prawnej do oficjalnego zachwycania się nimi. Do 1 lutego muszę ogarnąć jeszcze dwa ostatnie albumy, żeby w pełni cieszyć się warszawskim koncertem. Nie mogę się go doczekać, tak bardzo mi brakuje tańcowania!

Bo na imprezie sylwestrowej oczywiście nie wytańczyłam się jak należy. Można sobie myśleć, że skoro ląduje się w remizie strażackiej na jakiejś wiosce, to i zabawa będzie po wiejsku przednia, a tu chała! Nędznie było, no. Nie umiem bawić się w towarzystwie osób wystrojonych w jakieś ą ę ciuchy, którzy najwyraźniej wychodzą z założenia, że dobra zabawa to chlanie wódy do upadłego i rzyganie gdzie popadnie (w tym w czyjeś buty - how fucked up is that?!). Muzyka generalnie słaba, wiedziałam, że brak osobistego zaangażowania w tworzenie plejlisty się na mnie zemści : |. Dobrze, że gdzieś po pierwszej wzięłam Winampa w swoje ręce i zaczęłam wygrzebywać bardzo nieliczne hiciory, bo całą noc spędziłabym na wpierdalaniu sałatek i wlewaniu w siebie cydru, no jak dla mnie bez sensu.

Sytuację ratował fakt, że po tym jak Diablica zawinęła się po północy ze zwłokami Diabła, to przynajmniej trajkotałam z pewnym radosnym dziewczęciem o serialach, Doktorze (dobra kobieto, wstąp w szeregi whovian!) i o tym, że facet ma porządnie prowadzić w tańcu. I odwiozła mnie do diabelskiego domu rodzinnego, miło z jej strony ^^.

Włam do owego domu wyszedł zaskakująco sprawnie. Myślałam, że będę wisiała na telefonie dzwoniąc do Diablicy chuj wie ile, ale zeszła po mnie naprawdę szybko. Strasznie żałuję, że była zbyt rozespana, kiedy radośnie jej oświadczałam, że w remizie zostawiłam swój plecak z jakże zacną zawartością pod postacią szczoteczki do zębów i gaci na zmianę, bo podejrzewam, że dręczyłaby mnie z tego powodu pewnie do dzisiaj.

Swoją drogą to powyższe udowadnia tylko, że ostatnie czego mogę się spodziewać w tym roku, to ogarnięcia się. Pierdoła pozostanie pierdołą i nic na to nie poradzę. Może to i nawet lepiej, bo ile ciekawych wrażeń mi to dostarcza! Z tego powodu dorobiłam się nawet smartfona! Jednak trzeba mieć internetowe zabezpieczenie w razie gdyby znowu na 15 minut przed odjazdem Polskiego Busa ze stolicy do domu okazało się, że zamiast koncertowej rezerwacji wywaliłam bilet powrotny. Ach, byłoby zabawnie, gdyby nie Diabelski Samsung na wypasie...
Ten kubeł zimnej wody, o której pisałam ostatnio, to tego. HAHA, LOL. Co z tego, że w niedziele zaprosił mnie do kina, skoro nadal uważam, że jedynym facetem, który okazuje mi zainteresowanie jest mój własny kocur. Więc emo-dół, bo jakżeby inaczej.

O, i twórcza frustracja ludźmi. Albo inne rozczarowanie. Bo to jednak wkurwia, kiedy pomysł wielkiego dziergania dla ludzi upada, bo najwyraźniej uważają, że rękodzieło wychodzi taniej niż produkt z taśmowej produkcji. Swear to gods, jeśli następnym razem ktoś poprosi mnie o wydzierganie czegokolwiek, to naszpikuję delikwenta drutami pończoszniczymi, ostatecznie każę wypierdalać do sklepu.

3 listopada 2014

Jeśli wczorajszy kubeł zimnej wody wylany na moją naiwną łepetynę nie przekona mnie, że Dun może i jest fajnym facetem, ale jedynie na pierwszy rzut oka, to ja już nie wiem, co mogłoby mi pomóc.

Serio, muszę sobie zrobić przerwę od JAKICHKOLWIEK facetów, bo niechybnie zwariuję.

11 października 2014

Obiecałam Żabie kocyk dla jej córy. Nie jest to robótka, którą specjalnie się jaram, ale dobrze jest raz na jakiś czas strzelić jakiegoś zwyklaczka.

Zwyklaczka... Na owy zwyklaczek wyłożyłam TYLE złociszy, że prawdopodobnie będzie to najdroższy kocyk niemowlęcy ever, więc jeśli się nie spodoba, to się wkurwię ; P.

Przeżyłam już nad nim niezły atak paniki, ale! Ogarnęłam się i ostro zabrałam się za dzierganie.

Tzn. to dzierganie byłoby ostre i intensywne, gdyby nie mały szkopuł - LEWA DŁOŃ MNIE NAPIERDALA. A roboty to nie ułatwia, cholera. Przeszło na moment, kiedy maść przeciwbólową potraktowałam niczym krem do łapek, ale ból wrócił z małym przytupem.

W ogóle to ciekawe, że ała, kurwa, ała, bo łapą w nic nie przyłożyłam, więc ja nie wiem, skąd nagle takie atrakcje. No nic, kolejna dorodna dawka maści i bandaż na wszelki wypadek. I oby przeszło.

9 października 2014

Już miałam się żalić Diablicy jak mje źle i niedobrze, a ta mi wyskakuje, że będzie chodziła z Diabłem na terapię małżeńską. O ile Diabeł ją załatwi. Bo ona z kolei rozważa rozwód i wyprowadzkę. Mnie nic nie mówiła, bo przecież tyle razy mi powtarzała, że my z Mańkiem do siebie nie pasowaliśmy...

Taaak że tego. Towarzyszka w depresji.

Trochę się zdziwiła, kiedy jej powiedziałam, że to naprawdę dobry pomysł.  Ale biorąc pod uwagę ile się nasłuchałam jej narzekań na Diabła... Fakt, w większości ją popierałam, ale w paru kwestiach ewidentnie przesadzała. Nie chciałam się wtrącać ze swoimi złotymi radami, bo sorry, z moimi doświadczeniami? Własnych błędów nie będę poprawiała na cudzym związku.

8 października 2014

Soł, w ostatnim czasie szło mi całkiem nieźle w diagnozowaniu u siebie depresji / stanów depresyjnych. Wczoraj na przykład nauczyłam się nowego słówka, którym jest "anhedonia" i przysięgam, że obok definicji tego stanu powinno znajdować się moje zdjęcie.

Tymczasem dzisiaj obudziłam się pełna energii! Aż byłam tym szczerze zaskoczona, bo dawno nie czułam się równie dobrze. Szykując się do pracy marzyłam o tym, żeby owy stan mi nie przechodził, bo będzie wprost idealny na kolejny męczący dzień.

Po czym zorientowałam się, że wczoraj wieczorem nie łyknęłam hormonów.

Stratę nadrobiłam, a parę godzin później walczyłam z rozdrażnieniem (aż żałowałam, że nie ma Diablicy z jej prochami na uspokojenie), następnie z tak dobrze już mi znanym zniechęceniem do wszystkiego.

Coś czuję, że będę musiała poważnie porozmawiać z moim ginekologiem.

7 października 2014

Muszę być naprawdę przemęczona, skoro bardziej tęsknię za tuleniem niż za seksem. A przede mną jeszcze trzy dni pełne zapierdalania i nadgodzin.